Pani Karolina Borko. Utalentowana wizażystka i bardzo serdeczna osoba – zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań, dotyczących jej doświadczenia z COVID-19.
1. Minęło 1,5 roku od wybuchu pandemii. Przeszła Pani chorobę. Z czym dzisiaj kojarzy się COVID?
Od wybuchu pandemii, COVID wywołał i nadaj wywołuje u mnie szereg skrajnych emocji… Zaczynając od niedowierzania, poprzez wyparcie, aż do poczucia bezsilności, złości i niepewności, co będzie dalej. Przeżywam to, co dzieje się z ludźmi, bo wiem, jakie myśli mi towarzyszą. Mam to szczęście, że Rodzina jest blisko, zawsze mogę liczyć na wsparcie i pomoc. Jednocześnie mam świadomość, że wielu ludzi tego przywileju nie ma. Człowiek reaguje strachem na drugiego człowieka, omijając siebie szerokim łukiem z obawy przed ewentualnym zakażeniem. Wzajemna nieufność, niemożność zobaczenia emocji, wymiana gestu, kilku zdań – dzisiaj wydaje się tak odległa, choć upragniona. Pandemia niestety kojarzy mi się najbardziej z utratą „normalności” i pewnego rodzaju beztroski. Dzisiaj to, co przed kilkunastoma miesiącami wydawało się niezauważalnym, codziennym zwyczajem, rytuałem – dzisiaj jest celem, odległym pragnieniem.
2. Jak zaczęła się u Pani choroba, co wzbudziło największy niepokój?
Moja choroba zaczęła się dość specyficznie. Każdy dotychczasowy incydent przesileniowy, przeziębieniowy, zaczynał się zazwyczaj katarem, po czym przechodził na gardło z niewielkim wzrostem temperatury ciała i ogólnym osłabieniem. Jednak w tym przypadku było inaczej. Nie miałam kataru, ani bólu gardła. Była natomiast gorączka, ból łydek, głowy, suchy, uporczywy kaszel, niekiedy uniemożliwiający spokojny sen, a nawet rozmowę. Osłabienie dawało się we znaki nawet przy wchodzeniu po schodach. Po 3 dobach straciłam powonienie i przestałam odczuwać smak.
3. Kiedy i w jakiej formie nastąpił kontakt z lekarzem?
Drugiego dnia zgłosiłam się na test za pośrednictwem strony internetowej, wypełniając ankietę. Wynik testu po kilkunastu godzinach okazał się pozytywny. Tak, jak przypuszczałam… Następnego dnia w szpitalu przeszłam wszelkie badania, otrzymałam lekarstwa, dzięki czemu mogłam powracać do zdrowia w warunkach domowej izolacji. Podczas tego krótkiego pobytu na Izbie Przyjęć miasteckiego szpitala – widziałam wielu ludzi, którzy byli w cięższym stanie i wymagali stacjonarnej opieki medycznej. Przeżyłam szok, widząc skalę problemu z perspektywy pacjenta.
4. Jakie myśli kołatały w Pani głowie, kiedy okazało się, że wynik testu na COVID jest pozytywny? Jak przebiegała choroba?
Byłam świadoma i spokojna, odbierając wiadomość, że wynik testu jest pozytywny. Mogłam liczyć na pomoc, więc o kwestie materialno-bytowe nie musiałam się martwić. Wcześniejsza kwarantanna po zachorowaniu na COVID Rodziców, przygotowała mnie na czas izolacji. Zniosłam ją dużo lepiej, niż wcześniej. Wiedziałam, że jest to konieczne, aby nie narażać pozostałych członków rodziny, sąsiadów, współpracowników, przypadkowych ludzi… Początkowo cały szereg objawów i dolegliwości spychał na dalszy plan psychikę. Utrzymująca się gorączka nie była aż tak odczuwalna, ponieważ ogromny ból całego ciała, migrenowe bóle głowy i nieustanny kaszel – były najtrudniejsze do zniesienia. Uniemożliwiały sen, a nawet odpoczynek w pozycji siedzącej, wdychanie powietrza sprawiało dyskomfort. Brak smaku, węchu i osłabienie powodowało, brak apetytu, a co za tym idzie – szybką utratę wagi ciała.
To była dla mnie ogromna lekcja pokory. Uświadomiłam sobie, jak w jednej chwili mogą zmienić się nasze priorytety i postrzeganie problemów, które w obliczu takiego zagrożenia, po prostu przestały nimi być.
5. Czy choroba pozostawiła jakieś ślady, czy konieczna jest rehabilitacja?
Pomimo upływu kilku tygodni od przebycia COVID – nadal czuję duże osłabienie. Zdarzają mi się incydentalne zasłabnięcia, towarzyszące temu uczucie ciężaru w klatce piersiowej i trudności ze skupieniem uwagi, ogólne rozkojarzenie.
Nie czuję, aby rehabilitacja była w moim przypadku konieczna, ale minie jeszcze kilka miesięcy, zanim wrócę do swojej prawidłowej wagi i pełni sił.
6. Co należy przekazać tym, którzy nadal w tę chorobę nie wierzą?
Należę do grona tych, którzy początkowo nie wierzyli w skalę problemu. Życie jednak zweryfikowało mój tok myślenia. COVID przeszła cała moja Rodzina. W momencie, kiedy namacalnie zderzyłam się z COVID – przestałam się upierać i szukać teorii. Może brak wiary wynika z braku dostępu do rzetelnych informacji, albo strachu, który każe wypierać ludziom skalę problemu lub samego istnienia tej specyficznej choroby. Wiem jedno – chorowałam tak pierwszy raz w życiu i nie życzę innym, alby musieli zachorować lub stracić kogoś bliskiego, aby uwierzyć.
7. Czy Pani się zaszczepi?
Nie, jako ozdrowieniec muszę odczekać kilka tygodni.
8. Co teraz zrobiłaby Pani inaczej?
Nie wiem, czy cokolwiek bym zmieniła. Zmiana nastąpiła „po”. Myślę, że niewiele w tamtym czasie zależało ode mnie. Przyznaję, że byłam ostrożna, ale jak widać, to nie wystarczyło. Tego wroga nie widać – widoczne są konsekwencje i spustoszenie, jakie po sobie pozostawia…